wtorek, 19 maja 2020

Rozmowa z Przewodniczącym PiS w Bytomiu


Rozmowa z bytomskim radnym Prawa i Sprawiedliwości, Maciejem Bartkowem


– Jak zdrowie panie radny?

– Dziękuję, nie narzekam.

– Bardzo się zmieniło pana codzienne życie w czasie pandemii?

– Raczej nie. Oczywiście stosuję się do wszystkich obostrzeń, z jakimi mamy dzisiaj do czynienia, jednakże pracuję normalnie, wypełniam obowiązki radnego, spotykam się z ludźmi starając się pomóc w rozwiązaniu ich problemów. Jestem również szczęśliwym posiadaczem psa, którego rasa wymusza konieczność długich spacerów. To także nie zmieniło się w czasie pandemii, a codzienne spacery w Świerklańcu są miłym urozmaiceniem dnia.

– Jaki będzie świat po koronawirusie? Jak się zmienią relacje międzyludzkie?

– Mam nadzieję, iż jedyną zmianą będzie dostrzeżenie, że życie wolne od konsumpcjonizmu jest możliwe. Że dostrzeżemy walory życia duchowego, docenimy spotkania z przyjaciółmi i drobne przyjemności, w jakie obfituje każdy dzień naszego życia, a których jakże często nawet nie dostrzegaliśmy. Chciałbym, abyśmy jako wspólnota, zaczęli stosować się do nauczania Jana Pawła II, który niejednokrotnie powtarzał, że warto bardziej „być” niż „mieć”.

– Rządowe obostrzenia są odpowiednie do sytuacji, czy też przesadzone?

– Myślę, że szybka i stanowcza reakcja polskiego rządu ustrzegła nas przed drogą, jaką podążyły Włochy czy Hiszpania. Dzięki tym decyzjom polscy lekarze nie stanęli przed dylematem kogo leczyć, a kogo zostawić samemu sobie. Aż strach pomyśleć, jak wyglądałaby Polska, gdyby wciąż rządziła Platforma Obywatelska, a na czele resortu zdrowia stał np. Bartosz Arłukowicz. Jestem przekonany, że – tak jak w przypadku pandemii świńskiej grypy w latach 2009-2010 – Ewa Kopacz twierdziłaby, że żadnej pandemii nie ma, a Bartosz Arłukowicz, jak słyszeliśmy na „taśmach prawdy”, proponowałby likwidację kolejnych szpitali.

– A co pan myśli o kolejnych etapach luzowania obostrzeń?

– Jestem zwolennikiem jak najszybszego powrotu do normalności. Uważam, że działania podjęte przez rząd skutecznie uchroniły nas przed masowymi zarażeniami i pierwszy etap pandemii mamy już za sobą. Mam nadzieję, że szybko zostaną otwarte sklepy, firmy, puby i urzędy przy jednoczesnym utrzymaniu obowiązku noszenia maseczki, która minimalizuje zagrożenie zarażania ludzi przez nieświadomych nosicieli wirusa.

– Jak pan ocenia rządową tarczę antykryzysową?

– Mamy do czynienia z sytuacja ekstraordynaryjną, z jaką nikt wcześniej w Polsce się nie zmagał. Stąd też i działania muszą być nadzwyczajne i pionierskie. Myślę, że tarcza pomoże polskim przedsiębiorcom przetrwać i zapewni konieczną pomoc. Tym bardziej, że jak widzimy, nie jest to sztywny dokument, ale ustawa, która podlega ciągłym, dostosowanym do aktualnej sytuacji modyfikacjom.

– Czy czeka nas załamanie gospodarcze?

– Zapewne będziemy mieli do czynienia – i to w skali globalnej – z kryzysem gospodarczym. Jeśli jednak chodzi o Polskę, to, jako optymista uważam, iż szybko sobie z nim poradzimy.

– Samorządy już teraz prognozują, że z powodu koronawirusa będą miały ogromne kłopoty finansowe. Czy rząd ma w tej kwestii coś do zrobienia?

– Od dawna widzę, że jedyne co naprawdę dobrze wychodzi samorządowcom, to wieczne narzekanie i żądanie od rządu kolejnych pieniędzy. Niedawno totalna opozycja wieściła olbrzymie problemy finansowe samorządów, związane z rzekomo drastycznie mniejszymi wpływami do budżetów miast, spowodowane obniżką podatku PIT dla Polaków. Te kasandryczne wizje nie znalazły oczywiście odbicia w rzeczywistości, a samorządy dostają z budżetu państwa tyle pieniędzy, o ilu pod rządami Platformy Obywatelskiej nie mogły nawet marzyć. Jedynym remedium, jakie mogę wskazać na problemy samorządów to głosowanie na Prawo i Sprawiedliwość, które potrafi dobrze zarządzać i państwem i naszymi małymi ojczyznami.

– Opozycja w bytomskiej Radzie Miejskiej de facto wymusiła na prezydencie, by obniżył sobie pensję, postuluje też obniżkę diet radnych. Co pan o tym sądzi?

– Przyznam, iż mam co do tego postulatu mieszane uczucia. O ile jestem w stanie zrozumieć i poprzeć obniżkę diet radnym na czas pandemii, to niezrozumiałym jest dla mnie obcinanie pensji prezydentowi – ktokolwiek by nim był – dużego miasta, z tak wielkimi problemami, jak Bytom. Prezydent nie pracuje od 7 do 15 przez 5 dni w tygodniu, ale, a potwierdzi to chyba każdy z dotychczasowych prezydentów, jest w pracy na okrągło. Za ciężką pracę, jeśli jest wykonywana efektywnie, powinno się wynagradzać godnie.

– Czy pomoc jaką ze strony miasta otrzymali bytomscy przedsiębiorcy jest wystarczająca?

– O to, należałoby pytać raczej przedsiębiorców. Uważam, że wszystko co miasto mogło zrobić w tej kwestii, zostało zrobione. Jeśli jednak pojawiłyby się jakieś nowe propozycje, kierowane właśnie ze strony przedsiębiorców, to na pewno pochylilibyśmy się nad nimi z uwagą.

– Jak pan ocenia to, co się dzieje wokół wyborów prezydenckich? 

– Gdyby nie obstrukcja Senatu, to już od przynajmniej trzech tygodni bylibyśmy przygotowani do przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych w dniu 10 maja. Ubolewam, że wzięła w niej udział także senator KO z Bytomia, która chyba wciąż nie dostrzega, że marne poparcie jej kandydatki w sondażach nie jest wystarczającym powodem do tego, aby rujnować demokratyczny porządek w państwie. Pomimo tego wybory jednak odbędą się w konstytucyjnym terminie i każdy z nas, bezpiecznie, będzie mógł oddać swój głos. Ja oczywiście zagłosuję na Andrzeja Dudę.

– W całej Polsce PiS i KO się zwalczają, a u nas sielanka i wspólne rządzenie miastem. Jak to robicie?

– O sielance w Bytomiu mówić będziemy mogli dopiero wtedy, gdy w budżecie miasta wpływy przewyższą wydatki, a jedynym problemem będzie to na co te pieniądze można wydać. Do tego jeszcze, niestety, droga daleka. Natomiast podkreślić po raz kolejny trzeba, iż Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się na podjęcie współpracy z prezydentem przede wszystkim dlatego, aby wziąć realną odpowiedzialność za wyeliminowanie problemów, z jakimi zmaga się Bytom. Tym najważniejszym była oczywiście walka z nielegalnymi odpadami. Już przed wyborami obiecaliśmy mieszkańcom, że jeśli PiS będzie w mieście rządził, to walkę tę wygramy. Mieliśmy bowiem  opracowaną diagnozę problemu oraz plany i ludzi, którzy gwarantowali skuteczną walkę i uwolnienie miasta od tej plagi. I tak się też stało. Dzięki działaniom zastępcy prezydenta Waldemara Gawrona i skupionej wokół niego grupy ludzi, nie mamy już w Bytomiu śladu po tym procederze, który kwitł tutaj bezkarnie przez lata. W rok zrealizowaliśmy wszystko, co obiecaliśmy w programie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości, łącznie z odzyskaniem dla miasta miejskiego składowiska odpadów. To sukces, który był możliwy wyłącznie dlatego, iż zdecydowaliśmy się na wzięcie ciężaru tej walki na siebie.

– W tej dobrej współpracy na linii PiS-KO był jak dotąd tylko jeden wyłom. Nie poparliście prezydenckiego projektu ustanowienia dzielnic Bytomia. Dlaczego?

– Ponieważ nie ma sensu tworzenia fikcji. Dzielnice Bytomia, chociaż nie na papierze, to przecież jednak istnieją. Nie podzielaliśmy argumentu, że taki projekt jest konieczny, aby właściwie podzielić budżet obywatelski. I ponownie mieliśmy rację, co okazało się miesiąc później, gdy przyjęliśmy uchwałę, która bez ustanawiania dzielnic, sprawiedliwie podzieliła środki przeznaczone na finansowanie zgłoszonych do BO projektów.

– Z Internetu dowiedziałem się, że w czerwcu w Bytomiu planowany był marsz równości organizowany przez środowiska związane z LGBT. Pewnie do niego nie dojdzie przez pandemię, ale gdyby jej  nie było próbowałby pan zablokować to wydarzenie?

– To nieprawdziwa informacja. W Bytomiu nikt nigdy nie planował przeprowadzenia tego typu żałosnej prowokacji, bo tym w istocie są te marsze. W ich trakcie obraża się w sposób wulgarny najświętsze dla katolików symbole i uczucia religijne wielu osób. Jeśli w naszym mieście ktokolwiek planowałby promowanie tego typu zachowań dewiacyjnych to oczywiście musiałby liczyć się z tym, że osoby obrażane zareagują.

– Pamiętam Macieja Bartkowa z lat dziewięćdziesiątych minionego wieku – stojącego na ulicy i skandującego do uczestników pochodu pierwszomajowego: „SLD – KGB” oraz „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”. Co w panu do dziś zostało z tamtego chłopaka?

– Wszystko. Cały czas uważam, że SLD to postkomunistyczna agentura założona za moskiewskie pieniądze. Na zawsze symbolem ich rządów pozostanie nietrzeźwy Aleksander Kwaśniewski, chwiejący się nad grobami Polaków zamordowanych w Charkowie.

– Jest pan znany także jako autor książek historycznych. Co pan teraz pisze?   

– Aktualnie na wydanie czekają dwie moje nowe książki. W pierwszej, zatytułowanej „Akta skarbów” opisuję kilkanaście ciekawych historii, które odnalazłem w archiwum IPN. Ukaże się ona z lekkim opóźnieniem, z uwagi na perturbacje wydawcy związane z koronawirusem. Druga natomiast poświęcona jest walce komunistów z kultem św. Maksymiliana Kolbe. Jak się okazuje, tak jak wcześniej był groźny dla nazistów, tak po śmierci kult Jego postaci za groźny uznali rządzący Polską komuniści. W archiwach IPN odnalazłem tysiące dokumentów pokazujących, do jakich metod posuwali się, aby zniszczyć pamięć o tym wielkim świętym. Szczególnie raduje mnie fakt, że książkę tę wyda  Wydawnictwo Ojców Franciszkanów z Niepokalanowa, a więc najważniejsze dzieło wyrosłe z Ojca Maksymiliana. Ukazać się ma we wrześniu, a premiera nastąpi na Targach Wydawców Katolickich w Warszawie.

Rozmawiał: TOMASZ NOWAK