środa, 12 marca 2014

Belka Jerzego Gorzelika.

Absurdalny pomysł likwidacji Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu wciąż budzi olbrzymie kontrowersje. Zachęcamy do lektury felietonu  Macieja Bartków będącego odpowiedzią na tekst byłego Członka Zarządu Województwa Śląskiego, Jerzego Gorzelika.


     Ubrał się diabeł w ornat i na mszę ogonem dzwoni – to pierwsze słowa, jakie nasuwają się po lekturze ubiegłotygodniowego tekstu, jaki na łamach „Bytomskiego.pl” opublikował były członek Zarządu Województwa Śląskiego Jerzy Gorzelik.

     Lider RAŚ ubolewa nad planami obecnego Zarządu Województwa Śląskiego zmierzającymi do likwidacji Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Jak się wydaje, Gorzelik nie rozumie, że ta „puszka Pandory” została otworzona właśnie przez niego. Przypomnijmy. W kwietniu 2012 roku Urząd Marszałkowski, w którego ramach osobą odpowiedzialną m.in. za kulturę w województwie śląskim jest Jerzy Gorzelik informuje o planach likwidacji Muzeum Górnośląskiego jako samodzielnej jednostki i włączeniu go w struktury powstającego Muzeum Śląskiego w Katowicach. Magda Kociołek z Biura Prasowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego deklaruje, że połączenie obu instytucji miałoby nastąpić już w 2013 roku. Władze województwa śląskiego zamawiają dwie ekspertyzy na temat zasadności połączenia Muzeum Śląskiego w Katowicach z Muzeum Górnośląskim w Bytomiu, którego celem zostać ma utworzenie jednej instytucji pod nazwą „Muzeum Śląskie”. O działaniach tych nie poinformowano nie tylko władz Bytomia ale nawet dyrekcji Muzeum Górnośląskiego. Opracowanie jednej z ekspertyz powierzono wieloletniej znajomej Jerzego Gorzelika – prof. Irmie Kozinie. Jak można się było spodziewać przygotowany przez panią profesor dokument był oczywiście przychylny pomysłom forsowanym przez Gorzelika. W opinii jednak wielu, opracowanie to było całkowicie oderwane od rzeczywistości, zawierając w sobie także znaczną dawkę treści wręcz absurdalnych. Na fakt taki zwracał uwagę między innymi publicysta „Życia Bytomskiego” Marcin Hałaś, pisząc: „Irma Kozina pisze o standardzie rekreacyjno-edukacyjnych, tymczasem muzea nie mają nic wspólnego z rekreacją - powinny być w pierwszym rzędzie placówkami naukowo-badawczymi, opracowującymi zbiory. Inne stwierdzenia Koziny zahaczają już o absurd. Akcentuje ona takie zdanie: >Trudno bowiem pogodzić się z sytuacją, w której ten sam samorząd finansować by miał działania konkurujących ze sobą jednostek!<. Irma Kozina jest historykiem sztuki (nie muzealnikiem). Samorząd wojewódzki mógłby więc z równym powodzeniem zamówić u niej analizę dotyczącą połączenia Teatru Śląskiego w Katowicach z Teatrem Rozrywki w Chorzowie albo Teatru Rozrywki z Operą Śląską. I owo zdanie mogłoby się tam znaleźć - gdyby stosować logikę, że jeden samorząd nie powinien utrzymywać dwóch jednostek kultury o podobnym profilu”. Kilka miesięcy później, za badanie i popularyzowanie historii Górnego Śląska prof. Irma Kozina zostaje uhonorowana ustanowioną przez Ruch Autonomii Śląska, na czele którego stoi Jerzy Gorzelik, nagrodą im. ks. Augustina Weltzla, tzw. „Górnośląskim Tacytem”. Tymczasem jednak, wobec protestu wielu bytomskich środowisk, forsowana przez Gorzelika idea likwidacji MGB jako samodzielnej jednostki i uczynienia z niej filii Muzeum Śląskiego upada.

     Upada jednak nie na długo, bowiem przygotowana przez niego koncepcja staje się dzisiaj punktem wyjścia dla nowych władz wojewódzkich, w których na szczęście samego Gorzelika już nie ma. Jak przyznała rzecznik Urzędu Marszałkowskiego Aleksandra Marzyńska „Tematy związane z konsolidacją oferty muzealnej są analizowane od 2011r.” Nie przeszkadza to jednak jak widać samemu Gorzelikowi, który winą za losy MGB chciałby obarczać dzisiaj wyłącznie swoich byłych koalicjantów z Platformy Obytwatelskiej.

     Oczywiście nie było też tak, jak chce tego były Członek Zarządu Województwa, iż powodem podjętych planów była troska o dalsze losy bytomskiego Muzeum. Działanie to wymuszone było tym samym, czym wymuszone jest i dzisiaj. Aby nie zaszła konieczność zwrotu dotacji zewnętrznej jaką Województwo otrzymało na budowę nowego gmachu Muzeum Śląskiego w Katowicach, placówka ta musi w określonym terminie wykazać się nie tylko odpowiednią ilością etatów ale także odpowiednią ilością eksponatów. I tak jak dzisiaj nóż na gardle ma Sekuła, tak w 2012 roku tego samego noża próbował uniknąć Jerzy Gorzelik. Los Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu, jego pracowników czy interes bytomian miał w mojej opinii – jeśli w ogóle – to drugo a nawet trzeciorzędne znaczenie.

     Ubolewa Gorzelik nad brakiem zainteresowania dalszymi losami MGB posłów PiS, którzy wcześniej broniąc bytu placówki w późniejszym czasie nie stali się jego partnerami w dyskusji nad przyszłością jednostki. Trudno jednak podjąć dialog z kimś, kto go nie oferuje. Jerzy Gorzelik ani razu nie skierował zaproszenia do rozmowy na ten temat chociażby do bytomskiego posła PiS Wojciecha Szaramy. Zapewne zbyt był zajęty walką o odpowiadający jemu i środowisku jakie reprezentuje, kształt ekspozycji, jaka miała stać się przewodnią w katowickim Muzeum Śląskim. Warto więc przypomnieć w kontekście ubolewań Jerzego Gorzelika chociażby sprawę bytomskiej willi Georga Brüninga. W grudniu 2012 roku poseł Wojciech Szarama w odpowiedzi na głosy wzywające do godnego upamiętnienia zasłużonego dla Bytomia burmistrza, wyszedł z inicjatywą odkupienia od obecnego właściciela willi podarowanej Brüningowi przez ówczesnych mieszkańców miasta. W związku z faktem, iż kupno budynku znacznie przekraczałoby szczupłe możliwości finansowe Gminy Bytom, poseł zwrócił się do Jerzego Gorzelika, jako osoby odpowiedzialnej w regionie za kulturę, z apelem o podjęcie niezbędnych rozmów z właścicielami budynku, których efektem byłoby odkupienie willi i utworzenie w niej placówki kulturalnej. W odpowiedzi na tę inicjatywę, Jerzy Gorzelik w skąpym, siedmiozdaniowym piśmie, doceniając troskę posła o ocalenie od zapomnienia historii Bytomia zasugerował zwrócenie się w tej sprawie do… Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

     Kończąc swój felieton, Jerzy Gorzelik wylewa krokodyle łzy nad faktem, iż w jego opinii „ani władze lokalne, ani wojewódzkie nie zaprzątają sobie specjalnie głowy rolą kultury i dziedzictwa kulturowego w życiu miasta i regionu”. To oczywiście prawda, ale czy wcześniej, gdy ową władzę wojewódzką pełnił sam Gorzelik było inaczej? Warto, by Jerzy Gorzelik w końcu dostrzegł belkę tkwiącą w jego oku, zanim zacznie doszukiwać się źdźbła w oczach swoich bliźnich.

http://www.bytomski.pl/bytom-blogi/140-opinie/20175-belka-jerzego-gorzelika