wtorek, 9 lipca 2019

W oparach trawy i absurdu


Są bowiem tacy radni, którzy działają i tacy, którzy potrafią tylko apelować do innych. I oby tych drugich, w bytomskiej radzie miejskiej, było coraz mniej… Felieton Przewodniczącego PiS w Bytomiu zamieszczony na portalu bytomski.pl


Ubrał się diabeł w ornat i na mszę ogonem dzwoni. To pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy po przeczytaniu tekstu radnego  Roberta Rabusa, wybranego z list Komitetu BIS i Damiana Bartyli. Radny ów po raz pierwszy od lat zauważył, że… w Bytomiu nie wszystko jest OK. Z dumą obwieszcza urbi et orbi, iż wraz z kolegami z Klubu Damiana Bartyli napisali właśnie interpelację, w której wnoszą o rozwiązanie problemu „niespotykanej dotychczas „plagi” niekoszonej trawy”.  Jako, iż wiekopomne to dzieło jest publicznie dostępne, zerknąłem doń, aby wczytać się w zawarte w nim treści. I co się okazało? Ano to, że nieprawdą jest twierdzenie radnego Rabusa, jakoby wnosił tam (wraz z towarzyszami klubowymi) o rozwiązanie rzeczonego problemu. Jedyne co z niego wynika to to, iż proszą o przekazanie dokumentacji dotyczącej nowej firmy sprzątającej miasto czy o kopie decyzji cofających zgody na prowadzenie działalności odpadowej w Bytomiu.  Wniosku, żądania czy prośby o ukrócenie „plagi” niestety w piśmie radnych BIS i Damiana Bartyli nijak nie odnalazłem. O co zatem chodzi, w tej propagandowej zagrywce? Oczywiście o propagandę. Radny Robert Rabus stosuje stary jak świat sposób zwany zasłoną dymną tudzież ucieczką do przodu. W chwili gdy na jaw wychodzą afery w Bytomskich Mieszkaniach, o których radny rozmawiać z powodów oczywistych dla każdego znającego listę osób, jakie w ten sposób się uwłaszczyły nie chce,  gdy odpady w sposób zorganizowany przestały przyjeżdżać do miasta,  gdy widzimy olbrzymie długi w zarządzanych przez nominatów „komitetu BIS i Damiana Bartyli” spółkach miejskich, gdy sąd pierwszej instancji skazuje byłego prezesa BPK i szefa firmy „rekultywującej” teren przy ul. Magdaleny, gdy innemu prominentowi rządzącemu miastem z nadania „BIS i Damiana Bartyli” stawiane są właśnie zarzuty prokuratorskie – radny Robert Rabus woli rozmawiać o „koalicji PiS i PO”. To w sumie bezpieczne (dla niego), ale dość żałosne dla innych. Dlaczego żałosne? Z prostego powodu. Każdy uważny obserwator życia społecznego w Bytomiu widzi, że ta „koalicja” w pół roku zrobiła więcej dla naszego miasta, niż radni BIS i ich guru przez całą kadencję. Oczywiście w wielu kwestiach naszych poprzedników nie przebijemy, stąd też pod rządami PiS i KO nie przywieziono do Bytomia tyle odpadów, w tym niebezpiecznych, jak pod rządami BIS i Damiana Bartyli czy nie kupiono niepotrzebnego nikomu ujęcia wody w ościennym mieście. Nie wydano także dziesiątek decyzji odpadowych, nie podpisywano umów na naukę jazdy na łyżwach za kilkadziesiąt tysięcy z rodziną któregoś z radnych, ale za to nawiązano – po latach! - bardzo dobre relacje z WIOŚ i Urzędem Marszałkowskim, zabezpieczono pieniądze na rewitalizację miasta, w tym te odebrane przez Urząd Marszałkowski w poprzedniej kadencji fachowcom z „BiS i Damiana Bartyli” oraz wynegocjowano mniejsze kary nałożone przez „marszałkowo” za błędy poprzedników w procesie rewitalizacji (np. za plac Barbary z 1,2 mln na 300 tysięcy). Ponadto pozyskano 3 mln złotych na wymianę oświetlenia w mieście,  podpisano umowę na budowę nowego lodowiska i zagwarantowano dla tej inwestycji piętnastomilionową dotację z Ministerstwa Sportu. Zorganizowano również – w lwiej części za pieniądze sponsorów – Dni Bytomia, na których wystąpili wykonawcy wybrani przez samych mieszkańców. Humorystycznie można by dodać także, iż już w chwilę po odejściu od władzy „BIS i Damiana Bartyli”, nawet piłkarska Polonia awansowała o szczebel wyżej.  Cóż zatem pozostaje radnym „BiS i Damiana Bartyli? Ano, tylko pisać o trawie.

Oczywistym jest dla każdego, że problemy z koszeniem trawy, to nie tylko domena bytomska. Wystarczy otworzyć pierwszą lepszą wyszukiwarkę internetową aby przeczytać o nich w kontekście Świętochłowic, Chorzowa, Katowic, Gliwic, Piekar Śląskich, Kielc, Krakowa, Wrocławia i dziesiątek innych polskich miast. Czy zatem Bytom jest w tej kwestii wyjątkiem? W tej nie, ale w innej już tak. Co sprawia, że również w Bytomiu mamy problem z koszeniem trawy? Oprócz tych wszystkich, które mają także setki miast w Polsce, my mamy jeszcze jeden, a jest nim spadek po rządach BIS i Damiana Bartyli oraz monopol, jaki zafundowały nam one w dziedzinie utrzymania zieleni. Nie można zatem nie przypomnieć Koledze Radnemu, iż to w czasie rządów koalicji BIS Damiana Bartyli i Wspólnego Bytomia stworzono układ, w którym jedna tylko firma zajmowała się w Bytomiu dosłownie wszystkim. Od koszenia traw po konserwację fontann. I, pomimo wielu skarg na np. utrzymanie czystości, kilkunastu radnym BIS i Damiana Bartyli fakt taki nigdy nie przeszkadzał. Nie pamiętam bowiem, aby interpelowali w sprawach czystości chodników, decyzji odpadowych,  umów z firmą sprzątającą miasto, zleceń itp. No ale nie pierwszy to raz gdy wół zapomina, jak cielęciem był.  

Problemy z koszeniem trawy to przede wszystkim pokłosie faktu, że w maju było aż 19 dni deszczowych. Każdy, nawet najbardziej podstawowy podręcznik ogrodniczy wyjaśnia, iż „należy kosić trawniki suche, gdy nie zachodzi obawa zbijania się mokrej trawy. W przypadku długotrwałych opadów można koszenie opóźnić, pamiętając jednak aby nie kosić jednorazowo więcej niż 1/3 wysokości murawy”. Jeżeli przez niemal miesiąc, z powodów niezależnych od władz samorządowych nie można było kosić traw, to jest oczywistym, iż w ciągu kolejnych dni, opóźnień tych błyskawicznie nadrobić nie można. Tym bardziej, iż po ulewach nastały upały, a te także koszeniu traw nie sprzyjają. I znowu poradnik: „Nie należy kosić w porze, gdy słońce silnie operuje, ani w upalne dni, gdy liście traw są mniej sprężyste i trudniej jest je równo przeciąć, a miejsce cięcia zostaje przypalone i żółknie”. Do tego dochodzą problemy kadrowe firm, które nie były w stanie wywiązać się z przyjętych na siebie zobowiązań. Nie jest bowiem tak, jak sugeruje radny Robert Rabus, że żadne działania nie zostały podjęte. Wręcz przeciwnie. MZZiGK podpisał stosowne umowy i zlecił koszenie traw. Do tanga jednak potrzeba dwojga, a w bytomskim tańcu to zleceniobiorcy nie byli w stanie nadążyć za muzyką. Nie można abstrahować także od praprzyczyny problemów z utrzymaniem zielenie w mieści, którą jest nieudolność w zarządzaniu MZZiGK przez nominatkę Komitetu „BIS i Damiana Bartyli”. Poprzednie władze jednostki, wiedząc, iż dobiega końca umowa z wykonawcą, nie rozpisały bowiem przetargu na konserwację terenów zielonych w Bytomiu. I to właśnie było przyczyną tego, iż od 1 kwietnia nowy zarząd zmuszony był, w trybie awaryjnym, szukać jakiejkolwiek firmy, która w miarę bezkolizyjnie przejęłaby obowiązki dotychczasowego wykonawcy.  Stąd też konieczność, widoczna już chyba dla każdego, powołania miejskiej firmy zajmującej się nie tylko zielenią, ale i odbiorem odpadów komunalnych. Uniezależni to nas na stałe od kaprysów firm zewnętrznych i da miastu skuteczne narzędzie do działania i jak najlepszego wypełniania obowiązków względem nas, mieszkańców. 

Kończąc swój felieton, radny Robert Rabus apeluje do rządzących,  aby wziąć się w końcu do prawdziwej pracy, „bo to przyniesie korzyść nie tylko wizerunkowi ich partii, ale zwykłym Bytomianom”. To dość zabawny apel, zważywszy, iż pośród nowych radnych porozumienia rządzącego miastem znalazło się wielu społeczników, którym żadne nawoływania i apele do pracy na rzecz Bytomia i jego mieszkańców nie są potrzebne. Są bowiem tacy radni, którzy działają i tacy, którzy potrafią tylko apelować do innych. I oby tych drugich, w bytomskiej radzie miejskiej, było coraz mniej.