Są
bowiem tacy radni, którzy działają i tacy, którzy potrafią tylko apelować do
innych. I oby tych drugich, w bytomskiej radzie miejskiej, było coraz mniej…
Felieton Przewodniczącego PiS w Bytomiu zamieszczony na portalu bytomski.pl
Ubrał się diabeł w
ornat i na mszę ogonem dzwoni. To pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy po
przeczytaniu tekstu radnego Roberta
Rabusa, wybranego z list Komitetu BIS i Damiana Bartyli. Radny ów po raz
pierwszy od lat zauważył, że… w Bytomiu nie wszystko jest OK. Z dumą obwieszcza
urbi et orbi, iż wraz z kolegami z Klubu Damiana Bartyli napisali właśnie interpelację,
w której wnoszą o rozwiązanie problemu „niespotykanej dotychczas „plagi”
niekoszonej trawy”. Jako, iż wiekopomne
to dzieło jest publicznie dostępne, zerknąłem doń, aby wczytać się w zawarte w
nim treści. I co się okazało? Ano to, że nieprawdą jest twierdzenie radnego
Rabusa, jakoby wnosił tam (wraz z towarzyszami klubowymi) o rozwiązanie rzeczonego
problemu. Jedyne co z niego wynika to to, iż proszą o przekazanie dokumentacji
dotyczącej nowej firmy sprzątającej miasto czy o kopie decyzji cofających zgody
na prowadzenie działalności odpadowej w Bytomiu. Wniosku, żądania czy prośby o ukrócenie
„plagi” niestety w piśmie radnych BIS i Damiana Bartyli nijak nie odnalazłem. O
co zatem chodzi, w tej propagandowej zagrywce? Oczywiście o propagandę. Radny
Robert Rabus stosuje stary jak świat sposób zwany zasłoną dymną tudzież
ucieczką do przodu. W chwili gdy na jaw wychodzą afery w Bytomskich
Mieszkaniach, o których radny rozmawiać z powodów oczywistych dla każdego
znającego listę osób, jakie w ten sposób się uwłaszczyły nie chce, gdy odpady w sposób zorganizowany przestały
przyjeżdżać do miasta, gdy widzimy olbrzymie
długi w zarządzanych przez nominatów „komitetu BIS i Damiana Bartyli” spółkach
miejskich, gdy sąd pierwszej instancji skazuje byłego prezesa BPK i szefa firmy
„rekultywującej” teren przy ul. Magdaleny, gdy innemu prominentowi rządzącemu
miastem z nadania „BIS i Damiana Bartyli” stawiane są właśnie zarzuty
prokuratorskie – radny Robert Rabus woli rozmawiać o „koalicji PiS i PO”. To w
sumie bezpieczne (dla niego), ale dość żałosne dla innych. Dlaczego żałosne? Z
prostego powodu. Każdy uważny obserwator życia społecznego w Bytomiu widzi, że
ta „koalicja” w pół roku zrobiła więcej dla naszego miasta, niż radni BIS i ich
guru przez całą kadencję. Oczywiście w wielu kwestiach naszych poprzedników nie
przebijemy, stąd też pod rządami PiS i KO nie przywieziono do Bytomia tyle
odpadów, w tym niebezpiecznych, jak pod rządami BIS i Damiana Bartyli czy nie
kupiono niepotrzebnego nikomu ujęcia wody w ościennym mieście. Nie wydano także
dziesiątek decyzji odpadowych, nie podpisywano umów na naukę jazdy na łyżwach
za kilkadziesiąt tysięcy z rodziną któregoś z radnych, ale za to nawiązano – po
latach! - bardzo dobre relacje z WIOŚ i Urzędem Marszałkowskim, zabezpieczono
pieniądze na rewitalizację miasta, w tym te odebrane przez Urząd Marszałkowski
w poprzedniej kadencji fachowcom z „BiS i Damiana Bartyli” oraz wynegocjowano
mniejsze kary nałożone przez „marszałkowo” za błędy poprzedników w procesie
rewitalizacji (np. za plac Barbary z 1,2 mln na 300 tysięcy). Ponadto pozyskano
3 mln złotych na wymianę oświetlenia w mieście,
podpisano umowę na budowę nowego lodowiska i zagwarantowano dla tej
inwestycji piętnastomilionową dotację z Ministerstwa Sportu. Zorganizowano
również – w lwiej części za pieniądze sponsorów – Dni Bytomia, na których
wystąpili wykonawcy wybrani przez samych mieszkańców. Humorystycznie można by
dodać także, iż już w chwilę po odejściu od władzy „BIS i Damiana Bartyli”,
nawet piłkarska Polonia awansowała o szczebel wyżej. Cóż zatem pozostaje radnym „BiS i Damiana
Bartyli? Ano, tylko pisać o trawie.
Oczywistym jest dla
każdego, że problemy z koszeniem trawy, to nie tylko domena bytomska. Wystarczy
otworzyć pierwszą lepszą wyszukiwarkę internetową aby przeczytać o nich w
kontekście Świętochłowic, Chorzowa, Katowic, Gliwic, Piekar Śląskich, Kielc,
Krakowa, Wrocławia i dziesiątek innych polskich miast. Czy zatem Bytom jest w
tej kwestii wyjątkiem? W tej nie, ale w innej już tak. Co sprawia, że również w
Bytomiu mamy problem z koszeniem trawy? Oprócz tych wszystkich, które mają
także setki miast w Polsce, my mamy jeszcze jeden, a jest nim spadek po rządach
BIS i Damiana Bartyli oraz monopol, jaki zafundowały nam one w dziedzinie
utrzymania zieleni. Nie można zatem nie przypomnieć Koledze Radnemu, iż to w
czasie rządów koalicji BIS Damiana Bartyli i Wspólnego Bytomia stworzono układ,
w którym jedna tylko firma zajmowała się w Bytomiu dosłownie wszystkim. Od
koszenia traw po konserwację fontann. I, pomimo wielu skarg na np. utrzymanie
czystości, kilkunastu radnym BIS i Damiana Bartyli fakt taki nigdy nie
przeszkadzał. Nie pamiętam bowiem, aby interpelowali w sprawach czystości
chodników, decyzji odpadowych, umów z
firmą sprzątającą miasto, zleceń itp. No ale nie pierwszy to raz gdy wół
zapomina, jak cielęciem był.
Problemy z koszeniem
trawy to przede wszystkim pokłosie faktu, że w maju było aż 19 dni deszczowych.
Każdy, nawet najbardziej podstawowy podręcznik ogrodniczy wyjaśnia, iż „należy kosić trawniki suche, gdy nie
zachodzi obawa zbijania się mokrej trawy. W przypadku długotrwałych opadów
można koszenie opóźnić, pamiętając jednak aby nie kosić jednorazowo więcej niż
1/3 wysokości murawy”. Jeżeli przez niemal miesiąc, z powodów niezależnych
od władz samorządowych nie można było kosić traw, to jest oczywistym, iż w
ciągu kolejnych dni, opóźnień tych błyskawicznie nadrobić nie można. Tym
bardziej, iż po ulewach nastały upały, a te także koszeniu traw nie sprzyjają. I
znowu poradnik: „Nie należy kosić w
porze, gdy słońce silnie operuje, ani w upalne dni, gdy liście traw są mniej
sprężyste i trudniej jest je równo przeciąć, a miejsce cięcia zostaje
przypalone i żółknie”. Do tego dochodzą problemy kadrowe firm, które nie
były w stanie wywiązać się z przyjętych na siebie zobowiązań. Nie jest bowiem
tak, jak sugeruje radny Robert Rabus, że żadne działania nie zostały podjęte.
Wręcz przeciwnie. MZZiGK podpisał stosowne umowy i zlecił koszenie traw. Do
tanga jednak potrzeba dwojga, a w bytomskim tańcu to zleceniobiorcy nie byli w
stanie nadążyć za muzyką. Nie można abstrahować także od praprzyczyny problemów
z utrzymaniem zielenie w mieści, którą jest nieudolność w zarządzaniu MZZiGK
przez nominatkę Komitetu „BIS i Damiana Bartyli”. Poprzednie władze jednostki,
wiedząc, iż dobiega końca umowa z wykonawcą, nie rozpisały bowiem przetargu na
konserwację terenów zielonych w Bytomiu. I to właśnie było przyczyną tego, iż
od 1 kwietnia nowy zarząd zmuszony był, w trybie awaryjnym, szukać
jakiejkolwiek firmy, która w miarę bezkolizyjnie przejęłaby obowiązki
dotychczasowego wykonawcy. Stąd też
konieczność, widoczna już chyba dla każdego, powołania miejskiej firmy
zajmującej się nie tylko zielenią, ale i odbiorem odpadów komunalnych.
Uniezależni to nas na stałe od kaprysów firm zewnętrznych i da miastu skuteczne
narzędzie do działania i jak najlepszego wypełniania obowiązków względem nas,
mieszkańców.