Powołanie przez Bytom i Radzionków spółdzielni socjalnej okazało się
jednym, wielkim niewypałem. Przedsiębiorstwo nie radzi sobie z powierzonymi mu
zadaniami, ma coraz większe straty i znikome efekty w walce z bezrobociem.
Radni postanowili zamknąć ten interes.
Spółdzielnia socjalna według polskiego prawa łączy w sobie cechy
przedsiębiorstwa i organizacji pozarządowej. Z założenia jest to narzędzie do
aktywizacji osób bezrobotnych. Zwykle to właśnie one współtworzą spółdzielnię,
która funkcjonuje poprzez działalność wykonywaną przez nich osobiście. Takie
podmioty mogą liczyć na wsparcie finansowe, bądź zwolnienia podatkowe, aby ułatwić
im działalność na rynku.
Przepisy umożliwiają powoływanie spółdzielni socjalnych także jednostkom
samorządu terytorialnego. Na przełomie lutego i marca ubiegłego roku
skorzystały z tego władze Bytomia i Radzionkowa zakładając
Bytomsko-Radzionkowską Spółdzielnię Socjalną. Plan był taki: miejskie jednostki
miały zlecać spółdzielni różne prace, a ta miała zatrudniać do ich realizacji
bezrobotnych, aby przywrócić ich na rynek pracy. W dalszej perspektywie BRSS
miała również starać się o zamówienia komercyjne i w ten sposób sukcesywnie zwiększać
możliwości aktywizacji bezrobotnych.
Pierwotnie szefem nowego podmiotu był Radosław Nowakowski, prezes
Bytomskiej Agencji Rozwoju Inwestycji, lecz we wrześniu ubiegłero roku na
stanowisku prezesa zastąpił go Jakub Snochowski, były radny Bytomskiej
Inicjatywy Społecznej, który w tym okresie zarządzał również spółką Bytomski
Sport, a niedługo później objął też funkcję prezesa w KS Polonia Bytom S.A.
Snochowski kierował trzema firmami jednocześnie do kwietnia, gdy na stanowisku
w BRSS zastąpił go Norbert Kujawa, który piastuje tę funkcję do dziś.
Choć idea działalności Bytomsko-Radzionkowskiej Spółdzielni Socjalnej
brzmi wspaniale, to rzeczywistość okazała się znacznie gorsza. Na koniec 2016
roku spółdzielnia miała 142 tysiące złotych straty, a pierwszy kwartał tego
roku zakończyła wynikiem aż 170 tys. zł na minusie. Żeby jakoś związać koniec z
końcem Bytomskie Przedsiębiorstwo Komunalne pożyczyło jej 50 tys. zł, ale nie
wiadomo, czy te pieniądze kiedykolwiek wrócą do spółki.
BRSS ma poważne problemy z realizacją zamówień. - Komisja Rewizyjna jest
wręcz bombardowana skargami na działalność spółdzielni - powiedział na
ostatniej sesji radny Michał Staniszewski. W okresie od czerwca do września na
1188 zleceń z Bytomskich Mieszkań firma w terminie wykonała jedynie 172 prace,
z 258 nie zdążyła na czas, a aż 758 w ogóle nie wykonała. Ponadto BRSS
przyjmuje zamówienia na roboty, do których nie ma odpowiednio wykwalifikowanych
ludzi i posiłkuje się podwykonawcami. Ci natomiast też zgłaszają problemy.
Spółdzielnia ma ok. 50 tys. zł nieuregulowanych zobowiązań wobec podmiotów
zewnętrznych. Co gorsza ma również kłopot z płatnościami dla własnych
pracowników. - Otrzymaliśmy informację, że wypłat ostatnio nie było -
powiedział na poniedziałkowej sesji jeden z radnych opozycji.
Mimo, iż BRSS ledwo zipie, to władze miasta chcą, by pozyskała pieniądze
z funduszy przyznanych Bytomiowi i Radzionkowowi na rewitalizację w ramach
Obszaru Strategicznej Interwencji. W Gminnym Programie Rewitalizacji znajdują
się projekty na kwotę 41 milionów złotych, które miałyby być realizowane
samodzielnie przez spółdzielnię lub w porozumieniu z innymi podmiotami. Jeżeli zadania nie będą wykonane, pieniądze trzeba będzie oddać.
Władze Radzionkowa zdecydowały się zwrócić do Ogólnopolskiego Związku Rewizyjnego
Spółdzielni Socjalnych o przeprowadzenie kontroli w BRSS, celem wyjaśnienia
sytuacji. Z kolei bytomscy radni nie zamierzają zwlekać i przyjęli uchwałę o
wystąpieniu miasta ze spółdzielni, co jednocześnie będzie oznaczać jej
likwidację. Większość radnych obawia się konsekwencji jakie mogą nastąpić jeśli
BRSS pozyska środki unijne i nie zrealizuje projektów zgodnie z wymogami.
Ponadto bieżące wyniki finansowe nie pozwalają sądzić, że spółdzielnia wyjdzie
na prostą. Za niezrealizowane zamówienia Bytomskie Mieszkania muszą nałożyć na
nią karę umowną w wysokości co najmniej 250 tys. zł, a dyrekcja jednostki ma
podstawy do tego, by domagać się nawet 700 tys. zł. Jeśli zobowiązania
spółdzielni będą rosnąć, to przy obecnych dochodach spłata długów zajmie długie
lata. - Musimy jak najszybciej odciąć tego raka na jeszcze trzymającym się
organizmie tego miasta - przekonywał na sesji radny Piotr Bula.
http://bytomski.pl/polityka/22806-wielkie-fiasko-spoldzielni-socjalnej