środa, 1 listopada 2017

Kolejna porażka prezydenta Bartyli

Powołanie przez Bytom i Radzionków spółdzielni socjalnej okazało się jednym, wielkim niewypałem. Przedsiębiorstwo nie radzi sobie z powierzonymi mu zadaniami, ma coraz większe straty i znikome efekty w walce z bezrobociem. Radni postanowili zamknąć ten interes.

Spółdzielnia socjalna według polskiego prawa łączy w sobie cechy przedsiębiorstwa i organizacji pozarządowej. Z założenia jest to narzędzie do aktywizacji osób bezrobotnych. Zwykle to właśnie one współtworzą spółdzielnię, która funkcjonuje poprzez działalność wykonywaną przez nich osobiście. Takie podmioty mogą liczyć na wsparcie finansowe, bądź zwolnienia podatkowe, aby ułatwić im działalność na rynku.

Przepisy umożliwiają powoływanie spółdzielni socjalnych także jednostkom samorządu terytorialnego. Na przełomie lutego i marca ubiegłego roku skorzystały z tego władze Bytomia i Radzionkowa zakładając Bytomsko-Radzionkowską Spółdzielnię Socjalną. Plan był taki: miejskie jednostki miały zlecać spółdzielni różne prace, a ta miała zatrudniać do ich realizacji bezrobotnych, aby przywrócić ich na rynek pracy. W dalszej perspektywie BRSS miała również starać się o zamówienia komercyjne i w ten sposób sukcesywnie zwiększać możliwości aktywizacji bezrobotnych.

Pierwotnie szefem nowego podmiotu był Radosław Nowakowski, prezes Bytomskiej Agencji Rozwoju Inwestycji, lecz we wrześniu ubiegłero roku na stanowisku prezesa zastąpił go Jakub Snochowski, były radny Bytomskiej Inicjatywy Społecznej, który w tym okresie zarządzał również spółką Bytomski Sport, a niedługo później objął też funkcję prezesa w KS Polonia Bytom S.A. Snochowski kierował trzema firmami jednocześnie do kwietnia, gdy na stanowisku w BRSS zastąpił go Norbert Kujawa, który piastuje tę funkcję do dziś.

Choć idea działalności Bytomsko-Radzionkowskiej Spółdzielni Socjalnej brzmi wspaniale, to rzeczywistość okazała się znacznie gorsza. Na koniec 2016 roku spółdzielnia miała 142 tysiące złotych straty, a pierwszy kwartał tego roku zakończyła wynikiem aż 170 tys. zł na minusie. Żeby jakoś związać koniec z końcem Bytomskie Przedsiębiorstwo Komunalne pożyczyło jej 50 tys. zł, ale nie wiadomo, czy te pieniądze kiedykolwiek wrócą do spółki.

BRSS ma poważne problemy z realizacją zamówień. - Komisja Rewizyjna jest wręcz bombardowana skargami na działalność spółdzielni - powiedział na ostatniej sesji radny Michał Staniszewski. W okresie od czerwca do września na 1188 zleceń z Bytomskich Mieszkań firma w terminie wykonała jedynie 172 prace, z 258 nie zdążyła na czas, a aż 758 w ogóle nie wykonała. Ponadto BRSS przyjmuje zamówienia na roboty, do których nie ma odpowiednio wykwalifikowanych ludzi i posiłkuje się podwykonawcami. Ci natomiast też zgłaszają problemy. Spółdzielnia ma ok. 50 tys. zł nieuregulowanych zobowiązań wobec podmiotów zewnętrznych. Co gorsza ma również kłopot z płatnościami dla własnych pracowników. - Otrzymaliśmy informację, że wypłat ostatnio nie było - powiedział na poniedziałkowej sesji jeden z radnych opozycji.

Mimo, iż BRSS ledwo zipie, to władze miasta chcą, by pozyskała pieniądze z funduszy przyznanych Bytomiowi i Radzionkowowi na rewitalizację w ramach Obszaru Strategicznej Interwencji. W Gminnym Programie Rewitalizacji znajdują się projekty na kwotę 41 milionów złotych, które miałyby być realizowane samodzielnie przez spółdzielnię lub w porozumieniu z innymi podmiotami. Jeżeli zadania nie będą wykonane, pieniądze trzeba będzie oddać.

Władze Radzionkowa zdecydowały się zwrócić do Ogólnopolskiego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Socjalnych o przeprowadzenie kontroli w BRSS, celem wyjaśnienia sytuacji. Z kolei bytomscy radni nie zamierzają zwlekać i przyjęli uchwałę o wystąpieniu miasta ze spółdzielni, co jednocześnie będzie oznaczać jej likwidację. Większość radnych obawia się konsekwencji jakie mogą nastąpić jeśli BRSS pozyska środki unijne i nie zrealizuje projektów zgodnie z wymogami. Ponadto bieżące wyniki finansowe nie pozwalają sądzić, że spółdzielnia wyjdzie na prostą. Za niezrealizowane zamówienia Bytomskie Mieszkania muszą nałożyć na nią karę umowną w wysokości co najmniej 250 tys. zł, a dyrekcja jednostki ma podstawy do tego, by domagać się nawet 700 tys. zł. Jeśli zobowiązania spółdzielni będą rosnąć, to przy obecnych dochodach spłata długów zajmie długie lata. - Musimy jak najszybciej odciąć tego raka na jeszcze trzymającym się organizmie tego miasta - przekonywał na sesji radny Piotr Bula.
http://bytomski.pl/polityka/22806-wielkie-fiasko-spoldzielni-socjalnej